Strona:Józef Milewski - Zagadnienie narodowej polityki.pdf/333

Ta strona została przepisana.

pisał jako ścisłą teoryę tylko, rozpatrującą, co jest, a nie co być powinno, przecież w zakończeniu dzieła[1], dając pogląd na przyszłość, pisze: »wyższe rasy ludzkie nauczą się też szanować (ménager) rasy mniej rozwinięte i dopomogą do ich edukacyi, kultywując ich umysłowość, respektując w granicach możliwości oryginalność ich własnej formacyi«, ale zapomina tu przypomnieć, że tak właśnie działali prawdziwi misyonarze chrześcijańscy… »Polityka wreszcie nie powinna dalej polegać na wybiegach (expédients), lecz rządzić się zasadami, przedewszystkiem zasadą winnego poszanowania dla każdej osobowości, każdej zbiorowości, coby jej dozwoliło świadomie i rozumnie współdziałać w pokojowej realizacyi powszechnego dobrobytu«.

Kiedyś może więc przyjdzie do korzystnej zmiany w ideach i dążnościach ludów, może znów odżyje wielka idea Unii, jaka nam niegdyś przyświecała w Horodle i Lublinie, jaka w życiu politycznem Szwajcaryi i Belgii po części znajduje swe urzeczywistnienie. Dla nas zaś na dziś z powyższego poglądu dwie płyną nauki, najpierw, że winniśmy bardzo krytycznie patrzeć na prądy obce, przeciskające się do nas, aby nie dopuścić krzewienia zgubnych tendencyi. A za taki zgubny prąd uważam szowinizm nacyonalistyczny. Pcha on społeczeństwo na drogę fałszywą, z której kiedyś trzeba będzie nawrócić, utrudnia rozwój spokojny. Hakata czy rusyfikatorski panslawizm nie mogą być dla nas wzorem. Kultura nienawiści nie powiększa narodowych sił, czyni to tylko kultura miłości Ojczyzny. Stwierdza to już rozdział V, że jest różnica w pojmowaniu celów, jest i w nich ewolucya, i błędem w byłoby cudze mylne cele lub programy za swe własne uznawać. Tem więcej my nie możemy godzić się na skrajny nacyonalizm, bo toby nas redukowało do granic

  1. Philosophie des sciences sociales, t. III, str. 304.