Strona:Józef Piłsudski - Dno oka, Kurjer Wileński 1929, nr 80.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

nieszczęsna Polska i to szanować musi — że każdy cokolwiek rozumny człowiek z trudem wytrzymuje to towarzystwo, gdy wymagają od niego, żeby szanował głupstwa, chociażby pluł sobie potem w oczy, żeby milczał, gdy go obrażają i lizał ich zafajdane ubranie.
Do tego prowadziło to gwałtowne staranie o bezkarność za wszelką zbrodnię, do tego prowadziło czynienie z Sejmu związku zawodowego ludzi chorych na fajdanitis-poślinis. I trzeba nie mieć wstydu, zatracić go zupełnie, ażeby w tym fajdanitysie poślinim widzieć główny prestige Sejmu.
Jednym z moich licznych projektów dla uleczenia tego raka życia polskiego była myśl o daniu przed wysłuchaniem ministra korepytytorów dla panów posłów dla nauczania jak rozumnie stawiać pypytania. Lecz porzuciłem tę myśl, gdyż nie wątpiłem, że panowie posłowie odmówią wycofania części ich gaży dla opłaty korepytetorów i w dodatku przy chorobie fajdanitis — poślinis nie można jeszcze pedagoga bez rózgi postawić dla nauczania.
W tych warunkach praca tych, co krajem rządzą i którzy tyle roboty swojej wkładają w swoje resorty, że praca ich przewyższa najczęściej przeciętnie wymaganą ilość pracy ludzkiej — w tych warunkach — powtarzam życie takich ministrów z panami chorymi na fajdanitas poslinis, stać się musi jakąś katorgą nie do zniesienia to też nigdy nie zapomnę określenia jednego z najinteligentniejszych naszych ministrów, że po rozmowie musowej dla niego z panami posłami ma on wrażenie, że wyszedł z menażerji, zapełnionej złośliwemi małpami, załatwiającemi wszystkie swoje potrzeby publicznie i niestarającemi się wcale być podobnemi do ludzi.