Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

Byłem zniecierpliwiony, gdyż takich właśnie sporów o drobnostki, o słowa nieraz, miałem w początku wojny całe mnóstwo. Zabierały one mi dużo czasu i świadczyły ciągle o niedostatecznie jeszcze utartych wzajemnych stosunkach pomiędzy ludźmi, którzy wczoraj jeszcze byli równymi sobie kolegami, a teraz odrazu mieli być wojskiem z ustaloną hierarchją i ustalonemi stosunkami służbowemi. Sąd wydałem zupełnie Salomonowy. Kazałem mianowicie owego młodego oficera ułanów oddać pod rozkazy Wyrwy do komendy bataljonu na tyle czasu, aż Wyrwa zda mi raport, że jest z oficera zadowolony. Wiedziałem, że złote serce łatwo wzruszającego się Wyrwy jednego dnia nie wytrzyma w gniewie. Tegoż wieczora też i Wyrwa meldował mi prośbę, aby ukaranego oficera odesłać zpowrotem do ułanów.
Ten śmieszny obrazek staje mi zawsze w pamięci, gdy myślę o trudnościach, jakie miałem do zwalczenia przy organizacji próby wojska w 1914-tym roku. Musiałem bronić się od ciągłych szykan i szantażów ze strony otoczenia, a równocześnie swoim jedynie autorytetem moralnym zmniejszać tarcia wewnętrzne, wynikające z szybkiej formacji ochotniczego materjału ludzkiego. Wyczuwałem, że mi praca idzie, że się udaje, lecz, wyznaję, była ona ciężką; tem cięższą, że wszystko od początku odbywało się w polu, podczas zetknięć z nieprzyjacielem, niekiedy w boju, lub w jego oczekiwaniu. Nieraz przed wojną marzyłem o pracy podobnej, jako eksperymencie, przeczącym rutynie myślowej w wojsku, eksperymencie, nie dającym się pogodzić z żadną doktryną oficjalną i nieoficjalną. Wydawało mi się, że Polska jest skazaną na szybką improwizację siły zbrojnej, jeśli ją wogóle chce mieć. Wszystko zaś, co było teorją, wszystko, co było uznaną doktryną, wszystko, co było stale i powszechnie powtarzanem przez wszystkie papugi, twierdziło: „Lasciate ogni speranza![1] — to głupie, to niemożliwe!” Miałem teraz w ręku możliwość improwizowania siły zbrojnej — i tyle odrazu szykan i tyle przeszkód i tyle... niebotycznej, tchórzliwej głupoty!

Otrzymałem tegoż dnia rozkaz, tyczący się dalszej pracy. Ze zdziwieniem oglądałem ten papier. Oddawano mojej pieczy odcinek Wisły od Bolesławia w górę rzeki do ujścia Dunajca. Szło o przykrycie cofającej się armji I. generała Dankla, która

  1. Przypis własny Wikiźródeł Porzućcie wszelką nadzieję