Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie przyszedł raport Orlicza. Dzielny ten żołnierz przeprawił się z kilku ułanami wpław na brzeg nieprzyjacielski i zaatakował niespodzianie Moskali nad Nidą. Został on lekko ranny i przysłał mi meldunek, że Nowy Korczyn jest słabo zajęty.
Zabawnem było to, że przeprawił się on zupełnie nagi — tylko z karabinami i nabojami — i pozostał prawie do wieczora w Adamowym stroju na tamtym brzegu. Przywieziono go dla złożenia mi meldunku, drżącego z zimna i otulonego w płaszcz dla opatrunku. Zabawnie wyglądał.
Tejże nocy kazałem przeprawić się II bataljonowi, z Norwidem na czele, za Wisłę dla zajęcia Korczyna. Dwie kompanje z bataljonu Wyrwy kazałem przerzucić do Opatowca jako podstawę dla kawalerji — było jej niecały szwadron — której kazałem przejść Wisłę pod Opatowcem i zbadać okolicę: Winiary, Czarkowa aż po Wiślicę. Ruchy te odbyły się bez żadnych przeszkód ze strony nieprzyjaciela. Nieliczne patrole kozackie opuściły Korczyn, jak się okazało, zaraz po potyczce z Orliczem, tak, że Norwid nie spotkał nikogo ani przy przeprawie ani przy zajmowaniu miasteczka. Belina zaraportował, że w najbliższej okolicy nieprzyjaciela niema, że jest on jakoby w Wiślicy, dokąd pójdą patrole. Narazie więc moja śmiałość opłaciła się — byłem zpowrotem w Królestwie i podniosłem poczucie pewności siebie u moich żołnierzy. Zabawnem też było, patrzeć na to, jak wzmógł się wtedy ogromnie nasz autorytet wśród ludności. Przejście Wisły uważano za czyn nadzwyczajnej odwag i iśmia-łości strzelców.
Do pewnego stopnia był to czyn śmiały. Nie miałem za sobą mostów, a przeprawa na starych promach zajmowała bardzo dużo czasu. Niewątpliwie więc oddziały, przerzucone za Wisłę, były eksponowane bardzo silnie w razie zjawienia się w ataku większej siły ze strony Rosjan. Przejazd przez Wisłę zajmował od 10 do 25 minut czasu i na raz można było przeprawić najwyżej 50 ludzi. Przeprawa więc słabego bataljonu zajęłaby od 4 — 5 godzin czasu. W takich warunkach oddziały na lewym brzegu Wisły wisiały właściwie w powietrzu. Saperzy, którym poruczyłem opiekę nad przeprawą, wymyślali różne sposoby jej przyśpieszenia, ale i sami nie byli jeszcze zbyt prak-