wów“ nie odczuwałem, nie miałem kogo uspakajać, chyba samego siebie. Wyrwie kazałem się przeprawić i zająć Ksany i Winiary.
Dnia tego nieprzyjaciel nie przedsiębierał nic poważnego. Silniejsze patrole jazdy rosyjskiej zaczęły się ukazywać i na prawym brzegu Nidy. Z niemi ucierał się Belina. Bardzo słabo Rosjanie obsadzili Korczyn, który leżał prawie u stóp zajętych przeze mnie Winiar; na lewym brzegu Nidy jazda rosyjska wystawiła posterunki i oddziałki, osłaniając swoje gros od zachodu. Wywiady przeprowadzone przez Belinę stwierdziły, że silniejszy oddział znajduje się w Szczytnikach. Na ten oddział postanowiłem przeprowadzić napad nocny. Wywiad szczegółowy przeprowadził Gibalski, nadzwyczaj sprytny i łatwo orjentujący się podoficer.
Napad udał się doskonale. Sotnia kozacka, która zajmowała Szczytniki, została rozproszona, w części wybita; wzięto kilku jeńców i trochę koni. Lecz, gdy jazda moja chciała debuszować dalej po przebiciu osłony, napotkała zewsząd znaczne siły kawalerji rosyjskiej i musiała z nieznacznemi stratami cofnąć się zpowrotem za Nidę. Nieprzyjaciel wogóle powiększył się w swej sile. Pomiędzy jeńcami ze Szczytnik był wzięty dragon 14. dywizji, gdy dotąd mieliśmy jedynie przed sobą 5. czy 8. dywizję. Opuszczenie przez nas Korczyna i okolicy zwęziło znacznie teren, opanowany przez nas na lewym brzegu Wisły, nie zwęziło jednak obszaru, którego musiałem pilnować. Obrona była teraz bardziej skomplikowaną, a moje lewe skrzydło, po wyrzuceniu na przeciwległy brzeg Wisły, bardzo eksponowane.
Wszystkie moje plany i rozmyślania zostały przerwane przez wezwanie, które otrzymałem, polecające mi przybyć do kwatery generała Kordy, dowodzącego siódmą dywizją kawalerji austrjackiej. Znajoma dywizja i znajomy generał! Z nim i z tą dywizją rozpoczynałem kampanję pod Miechowem, pod Brzegami i pod Kielcami. Natychmiast pojechałem autem do niego. Generał Korda wydał mi się ongiś sympatycznym, choć nieco twardym generałem, sympatja zaś wzrosła, gdy się dowiedziałem, że był ranny pod Kielcami. Zaczynałem mieć nadzieję, że wreszcie jakaś mgła dowodzenia, która mnie otaczała, zaczyna się wyjaśniać.
Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/053
Ta strona została uwierzytelniona.