Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

obrony — szeregi strzelców. Słyszałem wciąż bliżej ku Winiarom, lecz nie w Winiarach samych strzały i strzały karabinowe, wybuchające z niezrównaną, jak mnie się zdawało, siłą. Wreszcie o zmierzchu już wszystko zacichać zaczęło. Opuściłem bezwładnie ręce.
„Skończone!“ — myślałem — „Lecz jak? Opatowiec jeszcze w naszem ręku. W nocy Moskale nie zaatakują, mamy noc przed sobą do wyzyskania“. Zdecydowałem odrazu, nie czekając na żadną kolację, jechać na tamtą stronę. Jeżeli nawet coś straciliśmy, mamy możność, w nocy wszystko naprawić. Widziałem, jak prom niosło w dół rzeki ku Winiarom, jak potem już u naszego brzegu znikł w ciemnościach zapadającej nocy. Czekałem niecierpliwie, przechadzając się nad rzeką, by wreszcie z tamtego brzegu mieć wiadomość o przebiegu boju. Nareszcie, po długiem oczekiwaniu z ciemności wynurzył się prom z ludźmi. Przewoźnicy i saperzy ciężko oddychali, a do mnie podskoczył oficer z raportem.
„Obywatelu Komendancie!“ — salutując raportował — „Winiary stracone. Wyrwa odszedł brzegiem rzeki. Pierwszy bataljon stoi pod Ksanami, reszta zgromadzona w Opatowcu. Nieprzyjaciela w pobliżu Opatowca niema, staramy się połączyć zapomocą patroli, tak, że, gdy odjeżdżałem, ścisłych wiadomości ani o rozkładzie naszych sił ani o stratach nie było. Noc jest bardzo ciemna. Tam oczekują rozkazów!“
— Co za rozkazy u licha! — burknąłem — kiedy ścisłej łączności niema. Trzeba będzie Winiary odbierać i to jak najprędzej. Czego ten Wyrwa wycofał się? Przestraszył się armat! Co?!
Oficer stał niezdecydowany, co ma odpowiadać, zaniepokojony moim gniewem.
„Będę teraz sam się przeprawiał do Opatowca — krzyknąłem — żołnierzy teraz nie przeprawiać. Przyprowadzić konie sztabowe!“
Zaczęto się naradzać, ile koni stawiać na prom. Saperzy prosić mnie zaczęli, bym konie zostawił i nie przejeżdżał z niemi na tamtą stronę. Bano się specjalnie mojej płochliwej kasztanki, która może nieszczęście sobie albo komu uczynić, rzucając się ze strachu na promie. Byłem rozgniewany.