cenić i mnie osobiście i wojsko, którem dowodzę. Dlatego żąda od nas, pomimo zmęczenia, abyśmy uczynili wywiad przed frontem — od Żarnowca do Miechowa. Jest to niebezpieczna ekspedycja, ale liczy na to, że potrafię z niej się wywiązać. Mam wziąć z sobą trzy bataljony i kawalerje. Reszta zostanie i dowódca oddziałów, które pozostają, ma się za chwilę meldować u niego.
Zimne i chłodne postanowienie wróciło mi do głowy: „Nie wrócę!“ Przykro mi było powziąć to postanowienie właśnie przed tym przyzwoitym człowiekiem i porządnym, odważnym generałem, jednak czułem, że postanowienia nie zmienię.
— „Czy dywizja stoi przez ten dzień na miejscu?“, spytałem. Cień niezadowolenia przemknął się po dobrodusznej twarzy generała. Szkoła austrjacka nie lubi niepotrzebnych pytań i rozmiłowana jest w niezrozumiałej dla mnie tajemniczości.
„Dotąd nie mam rozkazu odmaszerowania“, odpowiedział mi chłodno.
Skoczyłem do swoich. Musiało być coś w wyrazie mojej twarzy, gdyż podczas wydawania rozkazów oficerom, nie jeden z tych, których skazywałem na pozostanie, błagająco zwracał się do mnie z prośbą, bym zabrał ich z sobą. A wybór istotnie był ciężki. Nie miałem złudzeń. Wiedziałem, że jeśli my, którzy odchodzimy, idziemy na wycieczkę nadzwyczaj ryzykowną, lecz dającą duże moralne zadowolenie, ci, co zostaną, będą narażeni na mnóstwo przykrych moralnych przejść, bez możności znalezienia oparcia we mnie.
Zdecydowałem odrazu, że biorę ze sobą bataljony I i III, jako mające najwięcej kadrowego materjału strzeleckiego, zostawię zaś napewno IV, który, po detaszowaniu go pod Warszawę, wrócił z trochę pękniętą morale. Krótko wahałem się co do wyboru pomiędzy V i VI-ym. Większą sympatję miałem do Fleszara, który dowodził VI-ym bataljonem, chciałem go mieć z sobą, lecz bataljon był świeżo sformowany i miał dużo zupełnie surowego, nie wtrenowanego do długich marszów materjału ludzkiego. Okoliczność ta przeważyła szalę na korzyść V-go bataljonu. Więc idą nieparzyste I, III, V, zostają IV i VI. (Drugi nie wrócił był jeszcze z pod Warszawy).
Dowódcą oddziałów pozostających będzie Trojanowski, przy nim Stachiewicz ze sztabu, jako mający duże doświadczenie
Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.