Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

jak trzeba, z najbliższego miejsca odesłać, zresztą tak trudno bez kuchni! Machnąłem ręką — niech idą!
Koniec lasu; na horyzoncie szereg pagórków, pod niemi szeroka droga, schodząca do wsi Strzegowa. Na skraju jej widać już kręcących się naszych beliniaków. To jest cel na razie mego marszu. Stąd pójdą we wszystkie strony macki-patrole. Gdy się okaże potrzeba, podsunę się jeszcze dalej w stronę Żarnowca. Wydaję rozkazy:
„Kwatera moja na plebanji. We wsi zostają dwa bataljony: III i V-y. III-ci ubezpiecza na północ, V-y na południe. I-y maszeruje dalej na wzgórze, ubezpiecza na wschód i daje pomoc, jeżeli się okaże potrzeba, kawalerji. Ta wysyła dwa większe patrole pod Żarnowiec: jeden podejdzie od wschodu, drugi od południa. Meldunki do I-go bataljonu, stamtąd do mnie. Dwa inne patrole pójdą z Beliną przez Wolbrom — jeden pod Miechów, drugi pod osobistem dowództwem Beliny ze specjalną instrukcją“.
Belinie zaś na stronie daję instrukcję, by sprawdził moją teorję o korytarzu, idącym na południo-wschód. Idzie o to, by zrobił wywiad na front austrjacki możliwie daleko na południe od nas. Czekać ma na mnie z meldunkami w Wolbromiu, gdzie mam nadzieję być wieczorem. Belina otworzył na mnie szeroko oczy. W krótkości wytłumaczyłem mu, o co idzie. Oczy mu się zaiskrzyły i jego zacięta, kozacka twarz nabrała charakteru nieprzezwyciężonego uporu. Paliła mnie jednak niecierpliwość, dodałem więc, że jeżeli nadąży przed wieczorem, ma mi wysłać meldunek tutaj, do Strzegowej.
Na plebanji było przyjemnie i wesoło. Inteligentny, wesoły, młody proboszcz robił honory domu, goście byli niewybredni i pełni humoru. Co do mnie, postanowiłem był nie myśleć nic o dalszych planach: bałem się tego piekła wątpliwości, które powstaną natychmiast, gdy zacznę analizować położenie. Pomimo jednak tego postanowienia czułem, że gdzieś w duszy odbywa się prawie podświadome pasowanie się z sobą, jakaś praca szukająca ujścia. Nie dziwota! Decyzja była nawskroś polityczna i tylko z tego punktu widzenia uzasadniona, wojennie była nonsensem i szaleństwem, tem bardziej, gdy została powzięta z tak małemi danemi o nieprzyjacielu. Wiedziałem zaś, że szaleństwo powiększyłem conajmniej parokrotnie przez