jarski jest służbistą, nie zawiedzie. Porzucam więc poprzedni zamiar zakwaterowania się samemu przy Bojarskim. Lepiej być przy gros swoich sił. We wsi kwaterują III-ci i V-y bataljony, które otrzymują te same rozkazy; na zachodnim krańcu wsi — kawalerja.
Rozumiałem, że w moich rozporządzeniach jest poważna luka. Las był coprawda zbawieniem, ale też i słabą stroną. Nie kazałem badać lasu, ani posiadania jego sobie zapewnić. Kilka razy chciałem jeden z bataljonów umieścić w lesie. Zawsze jednak cofałem się przed myślą, że w ten sposób zmuszę tak zmęczonych ludzi do biwakowania i nie dam im odpocząć porządnie pod dachem. „Zresztą — myślałem — jestem tu parę godzin tylko. Niebezpieczeństwo grozi mi od wschodu, a tam wejścia do lasu obserwuje Bojarski, a u końca wsi, przy wyjściu do lasu, na południe, stoi warta V-go bataljonu. Zawsze będzie czas zaalarmować ten bataljon i las opanować. Teraz pierwsza rzecz, to trochę spoczynku, drzemki i posiłku“.
Gdym po ciężkiem błocie na ulicy wiejskiej wszedł do kwatery, już przez sztab zajętej, znalazłem wszystkich pogrążonych we śnie. Każdy położył się, jak mógł. Sosnkowski leżał na łóżku tak, że głowę miał niżej, niż nogi. Kasprzycki, nawpół siedząc, nawpół leżąc, spał w najniewygodniejszej pozycji. Paru oficerów ordynansowych leżało wprost na podłodze z plecakami pod głową. Za drzwiami izby ordynansi targowali się z gospodynią o posiłek.
Siadłem przy stole, bo czułem, że nie zasnę. Z chwilą, gdym nie miał przed sobą szerokiej przestrzeni, gdy mózg przestał pracować nad szczegółami terenu, wracał niepokój, wracały wątpliwości, zwiększone obecnie przez rozmowę z dziadem w Buku. — Może oderwać się od tych myśli i pójść sprawdzić kwaterunki i warty? — Lecz jestem tak piekielnie zmęczony, że sama myśl o przejściu po tem błocie wzdłuż wsi przeraża mnie; zresztą tacy tędzy oficerowie, jak Śmigły, Bojarski i Zwierzyński, musieli rozkazy skrupulatnie wykonać, a tu mogą nadejść meldunki. Lepiej już zostać ze swemi myślami.
Przewracam w głowie plan dalszego marszu. Jest godzina prawie ósma, najpóźniej o I-ej wymarsz. Więc o 12-ej wyślę patrole, by oświetlić drogę. Trzy patrole: jeden na Czaple, na
Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/097
Ta strona została uwierzytelniona.