Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

— Być gotowym do wymarszu ciągle. Ale nie myślę wcześniej wysyłać patroli, jak o pół do pierwszej. Ordynansa od kawalerji Orlicz już przysłał. Idźcie odpocząć!
Po chwili Bojarski nadesłał pisemny meldunek, że na horyzoncie od wschodu i północy widać grupki i pojedynczych jeźdźców. Ruch ich wyraźnie na zachód, ku nam dotąd się nie zbliżają. Widocznie już po drodze do Wolbromia maszeruje z Miechowa jakiś oddział. Bojarski widzi jego boczną osłonę. Oprócz tego Bojarski przysyła dwóch chłopów, którzy nadeszli z południa.
Zaczynam ich badać i od ich zeznań zaczyna mi się mącić w głowie.
Czaple Małe już wczoraj były zajęte przez Moskali, poszli stamtąd na Iwanowice. Dzisiaj rano byli tam z armatami, ci także poszli na Iwanowice. Dużo ich było. Byli i konni, byli i z armatami, na pytania odpowiadają, że byli i pieszo. Sami są z Uliny, byli w Czaplach na robocie we dworze. Pytałem każdego z osobna, zarzucałem pytaniami obojętnemi, by potem podchwycić ich na jakiejś sprzeczności. Nie, niema wątpliwości, mówią prawdę — to, co widzieli. Najwyżej dane o piechocie mogą być nasunięte przeze mnie osobiście, odpowiedzi zaś niejasne wynikają z nieznajomości wojska.
„Mój ty mocny Boże! Gdzież się podział mój korytarz! Jak my stąd wybrniemy!?“ Ciepło mi się zrobiło. „Przecież to oznacza, że, idąc na południe, muszę przecinać drogi, po których już wczoraj maszerowali Moskale. Więcej! Na północy ode mnie już też maszeruje nieprzyjaciel. Jestem w środku, pomiędzy dwoma drogami ich marszu na zachód: Miechów — Wolbrom i Czaple Małe — Iwanowice. Przecież co chwila spodziewać się należy, że nie ta, to inna boczna osłona, wreszcie jakiś patrol rekwizycyjny zawita do Uliny. I wtedy?... Wtedy tak łatwo nas zmiażdżyć poprostu w kilka godzin. My — garstka bez armat i karabinów maszynowych, oni w kilka godzin mogą mieć tego wszystkiego mnóstwo“.
Na potwierdzenie takiej oceny sytuacji przyprowadzają mi raz po raz włościan na badanie. Niema żadnej sprzeczności. Coraz jaśniej i dokładniej występuje naga prawda w całej swej okropności. Jeden z badanych potwierdza wiadomości o artylerji słowami: „Do Iwanowic poszły „puszki“. Sam sołdat byłem,