Z góry Rdziostowskiej, oddalonej o jakie 3 — 3½ kilometra od Nowego-Sącza, miasto widać nieledwie jak na dłoni.
Pierwszy wniosek, jaki wyciągnąłem z tych danych, był taki, że Rosjanie mają bardzo małą siłę w Nowym-Sączu. Trudno bowiem przypuszczać, aby większy oddział mógł tak blisko podpuszczać ku sobie nieprzyjaciela i pozwalał, by ten nieledwie zaglądał mu do garnka. Stąd niedalekim był mój wniosek drugi: przeszkodzić Moskalom, ile możności, w spokojnem posiadaniu tak ważnego punktu, jakim jest Nowy-Sącz. Przypuszczałem, że muszą się czuć bezpiecznymi za poważną przeszkodą, jaką jest Dunajec, wiedząc, że i nasza strona ma bardzo słabe siły po tej stronie rzeki. Trzeba więc właśnie wykorzystać to ich poczucie bezpieczeństwa za osłoną Dunajca i spróbować zaatakować nieprzyjaciela po tamtej stronie rzeki. Ważną rolę do tego w mych rozważaniach odgrywała myśl, że przeszkodzę Rosjanom w ewakuacji miasta ze składów, o których okoliczna ludność ciągle mi mówiła.
Po późnym obiedzie, rozważywszy raz jeszcze położenie, byłem prawie zdecydowany co do planu. Kawalerja idzie odrazu na wypatrzone posterunki koło Dąbrowy, żeby je zagarnąć. Saperzy budują kładki przez Dunajec koło Marcinkowic. Na górę Rdziostowską pod osłoną jednej lub dwóch kompanij piechoty idzie artylerja, by poprzeć atak piechoty na Nowy-Sącz, albo też przykryć jej odwrót w razie niepowodzenia. Ja z piechotą przeprawiam się pod Marcinkowicami na wschodni brzeg Dunajca i próbuję nad ranem ataku na Moskali i w Nowym-Sączu.
Miałem stanowczo za mało sił na takie przedsięwzięcie. Niepokoiło mnie to. Nowy-Sącz — względnie duże miasto, niewiadomo, jak obsadzone przez Rosjan; w mieście nieznanem tak łatwo błądzić i tak trudno małemi siłami je obsadzić rozumnie. Liczyłem na to, że po drodze od tak przyjaźnie dla nas usposobionych chłopów zdobędę ściślejsze wiadomości i dobrych przewodników, znających miasto. Zresztą u siebie w bataljonach miałem chłopców, którzy je znali. Kazałem się o nich dowiedzieć. Okazało się, że nie zabraknie mi ich w bataljonach. Wyznaczyłem wobec tego osłonę do artylerji na nasz brzeg z III bataljonu i kazałem chłopców, znających Nowy-Sącz, podzielić tak, aby każda kompanją miała jednego takiego przewodnika.
Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.