Strona:Józef Rostafiński - Jechać, czy nie jechać w Tatry.djvu/14

Ta strona została przepisana.
8

mu, duszącego i wstrętnego. Twój woźnica jest nietylko namiętnym palaczem; ma on też wrodzony pociąg do pomady, którą zastępuje masłem, naturalnie jałczejącym na włosach. To też ile razy wózek przejedzie koło figury a twój Wawrzyniec skłoni kapelusz, wzywałbyś, bez względu na Twoje religijne usposobienie, świętej patronki od mdłości, gdybyś tylko wiedział, jak się nazywa i że Cię od tej srogiej plagi wybawi.
Na noclegu, za który cię obskubią, jakbyś stanął „pod złotą gęsią“ w cywilizowanej stolicy, czekają Cię dwie nowe plagi. Obie ruchome. Od jednej, jeśliś roztropny, możesz się startemi na pył kwiatami perskiego jastrunu wyzwolić, ale pomimo tego o spaniu niema chyba mowy tam, gdzie w sąsiedniej przez sień izbie piją, tańczą i śpiewają do białego rana. Wstajesz więc nazajutrz niewyspany i trzęsiesz się w dalszym ciągu po „cysarce“ do Nowego Targu.
Tu może Ci się nieraz wydarzyć, że kiedyś się podżywił i chcesz siadać do wozu, zakłopotany Wawrzyniec zbliża się do ciebie z miłą nowiną: że most na Białym Dunajcu zabrało.
Jeśli Pan Marszałek jest w Zakopanem, to możesz być pewien, że za kilka dni, jak tylko wody opadną, most zostanie naprawiony, w innym razie zawsze będziesz przejeżdżał przez wodę a wracając z Zakopanego, przekonasz się, że most jest tak samo zawalony, co jest dowodem racyonalnie przeprowadzonego systemu oszczędności, bo na cóż most stawiać za pański materyał i gro-