Strona:Józef Rostafiński - Jechać, czy nie jechać w Tatry.djvu/19

Ta strona została przepisana.
13

ka rzecz miała miejsce we wsi, która jest w lecie siedliskiem Towarzystwa Tatrzańskiego. Przecież są trzy ulice — rozumujesz sobie — właściwie już nazwane, Kościeliska, Krupówki i Kasprzusie, domy stoją po obu ich stronach, więc tylko ponumerować je kolejno, parzysto po jednej a nieparzysto po drugiej stronie i tak możnaby, jak w całym cywilizowanym świecie wszędzie trafić. Objaśniają cię jednak, że to się nie da zrobić, bo górale nie chcą numerować domów. To nie chcą, wobec istniejących przepisów zapewnie nie pomieści się w twojej głowie i pomyślisz sobie słusznie, że gdyby utyskiwania wszystkich gości pod tym względem doszły do wiadomości p. starosty nowotargskiego, niewątpliwie miałby władzę i chętną wolę położyć kres tym nieporządkom.
Wysapawszy się nad jedną niedogodnością, myślisz o sprawieniu najpotrzebniejszych sprzętów domowych, których ci tu nigdzie nie dadzą. Dowiadujesz się, że dostaniesz wszystkiego koło kościoła u polskiego anioła stróża, który ze względu na dawność swego rodu nie nosi jednego podniesionego w górę czuba na głowie, ale dwa zwieszone loki. Naturalnie, że anioł opiekuńczy, w granicach dozwolonych ustawą państwową, liczy sobie coś za fatygę i opiekę i sprzedaje ci wszystko za ceny, którychbyś nie płacił ani w Krakowie, ani Lwowie, ani Wiedniu. Sprzedaje naturalnie wszystko, co ma, ale niema wszystkiego. Kaloszy nie dostaniesz, chociaż idąc główną ulicą miejsca, która jest siedliskiem Towarzystwa Tatrzańskiego