tę gorszą stronę, że dnie są krótkie a wieczory zimne. Jadąc na tydzień w ciągu lipca czy sierpnia, można wprawdzie natrafić na pogodę, ale to zawsze tak mało prawdopodobne, jak terno na liczbowej loteryi.
Kto ma zatem czas, komu miejskie życie z jego czarnemi stronami dojadło przez 10 miesięcy, kto syt bruku, modnych zebrań towarzyskich, posiedzeń bez liku, a przedewszystkiem ludzi, przytem ma zdrowe płuca, rącze nogi, a nie cierpi zawrotu głowy, ten niech się wybiera w Tatry.
Kto się wybiera w Tatry, temu przedewszystkiem one same, kraj, przyroda i miejscowa ludność nietylko wystarczyć powinny, ale być jednym celem, jaki się ma na oku, puszczając się w tę drogę.
Dla tak usposobionego i droga sama i pobyt w Zakopanem inaczej się trochę przedstawią.
Można wybrać wózek z siedzeniem na pasach, który mniej trzęsie, niż niejedna zużyta landara, a podwójne płótno zabezpieczy nawet od największej ulewy. Wawrzek może dostać do palenia jakieś znośne cygaro, a z ochotą będzie je ćmić, zamiast swojej okropnej habryki.
Szosa do Nowego Targu jest doskonała, ztąd do Zakopanego, dzięki Wydziałowi krajowemu, stanie się niewątpliwie wkrótce, co najmniej, znośną.
Będąc roztropnym, można się zaopatrzyć w pościel i wszystkie potrzeby, choćby je przyszło na
Strona:Józef Rostafiński - Jechać, czy nie jechać w Tatry.djvu/27
Ta strona została przepisana.
21