Strona:Józef Rostafiński - O wilkołakach szczególniej świata roślinnego.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
720
O WILKOŁAKACH.

plugastwa, ponieważ wspomnienia przeszłości pogorszały teraźniejszość nędzy, ponieważ niektóre myślące głowy, co umiały czytać w sarożytnym języku, odczuwały niepewnie całą nieskończoność upadku, całą głębokość przepaści, w którą rodzaj ludzki od tysiąca lat się zagłębiał.
Zrozumiecie uczucia, które podobny stan rzeczy, tak przedłużany i gwałtowany, zaszczepił w tych duszach. Przedewszystkiem było to zwątpienie, obrzydzenie życia, czarna melancholia. „Świat, mówi współczesny pisarz, jest tylko przepaścią złośliwości i sprosności.“ Życie zdawało się być przedwczesnem piekłem. Wielu ludzi, nietylko biedni, słabi, kobiety, ale władcy i królowie, usuwało się. Dla dusz choć trochę szlachetnych i choć odrobinę delikatnych jednostajność i spokój klasztoru więcej wartały. Z tysiącznym rokiem sądzono, że zbliża się koniec świata i wielu ludzi porwanych postrachem rozdawało swoje dobra między kościoły i klasztory. Z drugiej strony jednocześnie z trwogą i zniechęceniem pojawiają się nerwowe podniecenia. Ludzie, którzy są zbyt nieszczęśliwi, stają się drażliwi jak chorzy lub więźniowie wrażliwość ich rośnie i dochodzi do granic właściwych kobiecej delikatności. Ich serca ulegają dziwactwom, gwałownościom, przygnębieniom, przesadom i tkliwościom niewłaściwym ludziom zdrowym. Wpływ takiego fizycznego i moralnego środowiska na umysł ludzki objawia się w dwu odrębnych, choć z jednego źródła płynących kierunkach: z jednej strony — podniesienie ducha, przemawiające do mas pełną tajemnic i niepokoju gotycką świątynią, objawiające się w mistycznym kierunku filozofii takiego Bernarda z Clairvant i odzywające się do ludzkości ostatni raz w kilka wieków później płomiennym porywającym głosem Jezusowej Teresy; z drugiej strony — wszystko, co nizkie, szpetne i upadlające człowieka, fanatyzm, tortury i wszystkie przesądne wierzenia rozpanoszyły się jak nigdy. Z ciemnych, ludowych instynktów podnoszą się gusła, zabobony i przesądne wierzenia, przyjmując chorobliwy i zaraźliwy charakter. Na zachodzie do połowy XIV wieku staje się przesąd wilkołaka taką chorobą, Lykantropią. Współcześni wyobrażają sobie, że Wilkołaki noszą futro między skórą a ciałem, że; biegają tak prędko jak wilk, zostawiając jego ślady i że oczy ich po wilczemu się świecą. Naturalnie, że to czarownik albo djabeł, w których wówczas jeszcze ludzie wierzą, mają zwykłych śmiertelników w takie dziwotwory przemieniać. To nic, że sobie to ludzie wyobrażają i że w to wierzą, ale co gorsza, przy takim rozstroju nerwów i podnieceniu umysłu, jaki skreśliłem, zdaje się niektórym osobom, kobietom i mężczyznom, że mają rzeczywiście futra, pazury i kły, że biegając po