Z pomiędzy zwierząt, zacząwszy od naszego komara, takich bardzo wiele. Na południowej półkuli w Ameryce istnieje cała grupa nietoperzy, które napadają ssące zwierzęta, także i śpiącego człowieka, siadają na nich, potem językiem wypuklonym jak bańką naciągają skórę, przebijają ją delikatnemi i ostremi zębami i ssą krew, którą się żywią. Na Ceylonie, dla urozmaicenia wrażeń, jakie podróżnik odbierze, spotyka się z masą pijawek, które żyją na drzewach i ztamtąd spadają na przechodzące zwierzęta. Na Ceylonie nie byłem, ale przypominam sobie, że kiedy przed dziesięciu laty chodziłem po kraju, dla zbadania jego flory, a zdarzało mi się nocować w jakiej karczmie, to z trwogą myślałem o tem, czy w nocy z belkowania pułapu nie spadnie na mnie deszcz bezskrzydlnych i suchych pijawek. Te i tym podobne stosunki zwierzęcego świata są, jeżeli już nie powszechnie znane, to przynajmniej jakieś mgliste o nich pojęcie spływa nawet w atmosferę salonów.
Ale o roślinach pasorzytujących na zwierzętach nie wiele chyba wiemy, a w wilkołaki świata roślinnego, w rośliny żywiące się krwią zwierząt po prostu nie wierzymy. Bo jakżeby to być mogło. To coś zakrawa na tę opowieść świętokrzyskiego podania, zaczerpniętą ze starszych jeszcze źródeł, o wiśni wystrzelonej przez S. Emeryka w głowę jelenia, która temu zwierzęciu wyrosła między rogami w owocodajne drzewo.
Nic w to wierzyć nie możemy, bo nareszcie jakżeby zwierzę moło pozwolić na to, żeby się doń roślina przyczepiła, żeby zapuściła korzenie, żeby... ale tych żeby znalazłoby się daleko więcej! To wszystko być może, ale to jest pewną rzeczą, że wilkołaki roślinne, żywiące się krwią zwierząt, istnieją, że ich jest wiele; że ofiary ich nieraz otaczają nas całemi masami: że nie uważamy na ich konwulsyjnie przedśmiertne drgania; że przechodzimy mimo ich zwłok obojętnie. Ależ — gdzie i kiedy? Zawsze, ale szczególniej w lecie. Wszędzie: w mieście i na wsi, w ogrodzie i na polu, w lesie i sadzawce; jednem słowem wszędzie się z niemi spotkać można.
Ale jeżeli te wilkołaki roślinne są rzeczywiście tak pospolite i tyle ofiar za sobą pociągają, to muszą być tak maleńkie, że wskutek tego giną nam z przed oczu. Są, co prawda, między niemi i maleńkie, choć w skutkach zdala widne, ale są i duże, tak duże jak mały palec i to w dodatku barwy jaskrawej np. ceglasto-czerwonej, podobnie jak rydze i inne grzyby. Rzeczywiście te wilkołaki roślinne są przeważnie grzybami. I tu musimy się porozumieć pod tym względem, że oprócz
Strona:Józef Rostafiński - O wilkołakach szczególniej świata roślinnego.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.
722
O WILKOŁAKACH.