Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/129

Ta strona została przepisana.
—   123   —

Leżał rzeczywiście na biurku. Edwin chwycił go skwapliwie.
Ministerstwo Rewindykacji. Komisja Partycypacyjna...
— Aha, ta sama. Śmiałem się z niej temi dniami.
Na mocy rozporządzenia Ministerstwa za Nr.... zawiadamia się Szaropolskiego Edw...arda...
— To może nie ja? — — Ale gdzie tam! ulica — dom numer mieszkania — te same.
...że lokal przez niego zajmowany, a z dawna przeznaczony dla użytku rządowego, ma być opróżniony do dnia... godziny...
Niemiłosierny papier streszczał urzędownie to, co przydługo opowiedziała kucharka. Nie pora była spierać się, wytykać omyłki — trzeba było się wynosić. Szaropolski, który miał wpojone poszanowanie dla laseczki angielskiego constable’a, wiedział, że rząd nie może się mylić. Można go tylko obalić; ale na to tembardziej nie było czasu do pojutrza.
Rzekł więc stoicznie do kucharki:
— Jutro od świtu zaczniemy pakować.
Sam jednak nie wiedział jeszcze, dokąd ma się przenieść i rozmyślał o tem do późnej nocy. Do pensjonatu pani Wilkołackiej? — otrząsał się ze wstrętu, a przytem nie załatwiało to sprawy mebli. Ten sam wzgląd przemawiał przeciw uloko-