Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/136

Ta strona została przepisana.
—   130   —

— Ja gram nieźle, jak powiadają. Czy wolno mi będzie czasem zagrać? to panu nie przeszkadza?
— Owszem, sprawi mi przyjemność. Ale ja prawie cały dzień zmuszony jestem być poza domem. I teraz uciekam, bo czeka mnie przewóz mebli.
Wyniósł z tej porannej konferencji uczucie ulgi. Interesy finansowe szły źle, oczywiście, lecz dalekie były od katastrofy. Sprawę sukna porzucił bez strat pieniężnych, zmarnował tylko nieco zabiegów. Zlikwidował jedno mieszkanie, streścił się w drugiem, we własnej posesji. Na tej posesji przy zbiegu ulicy Lubej i Zakątka zapisał wprawdzie cudzy serwitut, który mógł się kiedyś skomplikować, ale tymczasem był bardzo znośny. Jest przynajmniej do kogo się odezwać w godzinie życia, kiedy się poczuje, że biada człowiekowi samemu. Panna Marusia zapewne czuła to samo, gdy przyszła do mnie poskarżyć się. Trzeba tylko te zwierzenia i skargi trzymać na wodzy, a szczególniej nie dać nad sobą zapanować kobiecie... Znam takie przypadki. Mój przyjaciel Tom Dipstone zakochał się na śmierć w swojej Florry i od tego czasu przestał być człowiekiem czynu. Pisze tylko wiersze. To nie dla mnie.