Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/140

Ta strona została przepisana.
—   134   —

— Tak daleko i w taki mróz! Trzeba było mi dać znać, a sam przyszedłbym do stryja.
— Chciałem przecie raz być u ciebie z rewizytą. A co do oddalenia — mieszkamy teraz bliżej od siebie — tramwajem numer 3 tylko 10 minut. I wolę tutaj — znienawidziłem środek miasta z siedzibami jego urzędów.
Edwin dawał się Joachimowi wydyszeć i nic przerywał mu, pragnąc wyrozumieć najprzód cel jego odwiedzin.
— Wygnali cię z tamtego mieszkania?
— Musiałem ustąpić.
— I fabryka stoi?
— Jak stryj widzi.
— I całą resztę djabli wzięli?
— Oprócz mnie, stryju. Mnie tak łatwo djabli nie wezmą.
— Wiem, żeś twardy. Jednak interesy poszły źle?
— Zawikłały się. — Widzę, że stryj zebrał o mnie informacje, bo już dawno nie widzieliśmy się, a stryj...
— No, był u mnie wczoraj Robert i opowiadał.
— Prawda! spotkałem Roberta podczas mojej przeprowadzki.
— Więc mi opowiedział — zaciął Joachim zęby na chwilę, a potem rzucił pytanie, bystro spo-