Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/144

Ta strona została przepisana.
—   138   —

wolno. Ale niewiadomo, jaki będzie rząd następny.
— No, wie stryj, żeby tak czekać z założonemi rękami aż póki rząd będzie idealny...
— Nie do tego namawiam, tylko ostrzegam, że, upierając się przy operacjach przemysłowo-handlowych pod takim rządem, jaki mamy, można zaprzepaścić fortunę.
— To może być dobrą przestrogą, ale nie dla mnie. Ja mojego majątku nie uszczupliłem.
— Więc nie poniosłeś strat poważniejszych w tej fabryce i z tem suknem?
— Nie, stryju. Nie mam dochodów od pewnego czasu, ale fabryka odnowiona i zmontowana warta sporo więcej nawet na doraźną odprzedaż, niż cena mojego kosztu. A sukna nie kupiłem, straciłem zatem tylko trochę czasu na zabiegi i na korespondencję.
— To się bardzo cieszę, Edwinku. I tem bardziej utwierdzam się w projekcie, który mam ci do przedstawienia.
— Ciekawym.
— Musisz sobie stworzyć warsztat pracy najmniej zależny od teorji i humorów dzisiejszego i jutrzejszego rządu.
Edwin słuchał rzeczywiście z zaciekawieniem.
— Sprzedaj fabrykę, włóż kapitał, jaki masz, w jedyny warsztat pewny, w jedyną wartość niezmienną: kup ziemię.