Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/145

Ta strona została przepisana.
—   139   —

Zawodowy aferzysta spodziewał się innego pomysłu:
— Ej, stryju, to nic dla mnie. Agronomem nie jestem, nie lubię powolnego ciułania grosza ze straganu pełnego produktów spożywczych. A i tam przecie są strajki rolne, przypadki atmosferyczne, fluktuacja cen ogromna i prawie nic do przewidzenia...
— To załóż gospodarstwo przemysłowo-rolne bronił Joachim swego projektu nieustępliwie zbuduj fabrykę odpowiednią do produkcji roli — — Możesz nawet wyrabiać mydło z własnego łoju...
— Wpadłbym znowu w generalny strajk mydlarzy.
— Wymyśl przetwórnię, gdzieby pracowały same kobiety, mniej skłonne do strajków. Produkuj tytuń i wyroby tytuniowe... Już ty tam potrafisz, boś obrotny chłopiec.
— Widzę, że stryj przestudjował różne wzory roboty dla mnie. Ale jest i wzgląd inny: nie lubię wsi, chyba na krótkie przejażdżki w lecie. Całe życie spędziłem w miastach.
— A przecie spokojność wiejska, jak była pierwotnem, będzie też ostatecznem przeznaczeniem ludzkości — jak kolebka i grób. Daj mnie kawał ziemi własnej do uprawy, a odżyję jeszcze na lat kilka. — — Nie lubisz wsi? to nie-