Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/166

Ta strona została przepisana.
—   160   —

— Kupiłem sobie samemu podarunek na gwiazdkę.
Tancerka i aktor zaczęli po kolei chwytać tomy i oglądać tytuły.
— To znam; wybitna książka.
— To mi się mniej podoba.
— Jak to, pani? — było przecie drukowane w „Głosie cudeńskim“.
— Zapewne... ale...
— Oto jest dobra rzecz: cała kwintesencja Wurma.
— I Zawisza, chociaż hrabia, ma talent.
— Udaje — wtrącił złośliwie Robert.
— A to jest śliczna książka! — zawołała Marusia — „Moje zanadrze“ Ludomira Burzy. Mam ją z podpisem autora.
Gdy doszło do studjum „Przebłyski“, panna Malankowska odezwała się, zmierzywszy grubość tomu ruchem, jakim się trzaska talją kart do gry:
— Ach, to są te „Przebłyski“? Dużo o nich mówią.
— Miałem ten tom w ręku — dodał znacząco Robert.
Z obu orzeczeń Edwin wywnioskował, że oboje o dziele profesora Wahadłowskiego nie mają pojęcia. Ale resztę, jak widać, czytali;