Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/207

Ta strona została przepisana.
—   201   —

na feralny termin „po świętach“. Zato sklepy i banki żydowskie funkcjonowały żywo, jednak tylko do zmroku, gdyż zapadał jutrzejszy szabas, obserwowany triumfalnie pod tolerancyjnemi rządami Wichrowatego. Już się zdawało Edwinowi, że pozyskał nowy argument przeciw nieubłaganemu antysemityzmowi Joachima:
— O, widzi stryj — Żydzi pracują, nie zasypiają na całe tygodnie; bez nich handel w Cudnie zamarłby...
Ale zapytał sam siebie: dla kogo pracują? — i mruknął przez zęby:
— Nie będę już o tem gadał ze stryjem.
Jeszcze jedną plagą tego okresu był zupełny prawie brak wiadomości ze świata. Dzienniki nie wychodziły w święta, ani w poranki poświąteczne; kiedy zaś nazajutrz po jednym dniu upragnionym, bo powszednim, zaskakiwało znowu święto, drukarnie nie wypuszczały czasem nie przez kilka dni z rzędu... Mogła jakaś wieść hjobowa, lub radosna, grzmieć już po całym świecie, mógł Rzym runąć wskutek trzęsienia ziemi, lub zamach na Trockiego udać się nareszcie, — ale w Cudnie nie wiedzianoby o tem nic przez kilka dni.
Szaropolski, pozbawiony swych normalnych zajęć, gazet i towarzystwa jakichś ludzi ruchliwszych, w padał w stan odrętwienia, depcąc po