ności Cudna, o zamku Kazimierza Wielkiego, o różnych ciekawych zabytkach, które ofiarował się nawet cudzoziemcowi pokazać i objaśnić.
Ale Anglik nawet nie podziękował za uprzejmą propozycję i patrzył na Górkę blado-porcelanowemi oczyma, które nic innego nie wyrażały, jak tylko:
— Co to mnie może obchodzić? — —
Odezwał się niespodzianie:
— A czy panowie możecie już eksportować drzewo?
— Jakie drzewo? — zapytał z pewnem zdumieniem Górka.
— Drzewo w klocach, albo w pierwszych przeróbkach: deski, futryny okienne, okna?
Ponieważ Górka zaznaczył giestem, że nie wie, wyręczył go Edwin Szaropolski:
— O ile wiem, transport jest dotychczas niemożliwy z powodu niedostateczności naszego taboru kolejowego.
— Morzem?
— Obmyślają dla nas dopiero dostęp do morza. Gdy nam przyznają Gdańsk, wtedy.
Mr. Coach zamilkł. Zaczem dziennikarz, srodze cudeńskim akcentem, lecz zrozumiale, zapytał:
— W Anglji rozumieją zapewne konieczność przyznania Gdańska Polsce?
— Nie mam o tem zdania — odrzekł Anglik.
Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/213
Ta strona została przepisana.
— 207 —