Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/230

Ta strona została przepisana.
—   224   —

tłumu. Od takiego pojmowania porządku społecznego rząd powinien Cudno ochronić.
Aprobacyjnymi pół-ukłonami przyklaskiwał Szaropolski w tem miejscu przemowie ministra, który ciągnął dalej:
— Gdybyśmy zatem rozdrażnili nasz proletarjat jakiemiś ostremi zarządzeniami przeciw nadużyciom strajkowym, popchnęlibyśmy go jeszcze bardziej w objęcia agentów bolszewickich, których tu nie brak.
— A nie możnaby tych agentów wyłapać, wypędzić, lub... zupełnie obezwładnić? — zaryzykował Szaropolski.
— I na to jeszcze nie czas. Trzeba zrozumieć ogromne trudności rządu przy opanowaniu obecnego chaosu i ulepieniu z niego przyszłego, szczęśliwego Cudna. Nie wzięliśmy dziedzictwa po dobrych gospodarzach ziemi, lecz po wrogach; nie dopełniamy dawnej organizacji, lecz budujemy na gruzach pośród mnóstwa przeszkód, stawianych nam dotychczas przez wrogów. Do przyszłego, idealnego porządku nie możemy iść prosto, przebojem — musimy pełzać.
(Pełzać? — pomyślał Szaropolski — wyrażenie oryginalne, ale zrozumiałe).
— Musimy się liczyć z przemożnemi żądaniami ludzkości zdenerwowanej, zrozpaczonej,