Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/233

Ta strona została przepisana.
—   227   —

niektórych w niem przesad i stara się usilnie naprawić stosunki, wywołujące strajki. Ministerstwo zaś pracy, do którego radzę panu się udać, ma pewne sposoby interwencji polubownej — może pan z nich skorzysta. — —
Marmur ministerjalny powrócił do posągowego pionu i zadzwonił.
Szaropolski wyniósł z audjencji wrażenie... poważne. Wahadłowski mówił przecie do rzeczy, nie bajał, jak Powidło. Rząd jest widocznie lewicowy, pomimo gruntownej zmiany osób, ale uczciwy, godny poszanowania. Może to zgodne z duchem czasu, że rząd przechyla się na lewo? — — Bo przecie otaczają nas niebezpieczeństwa nie bylejakie: bolszewicy, żydzi... Ale czy bać się ich, czy przedewszystkiem z nimi wałczyć? Oto kwestja. — — Jednak Wahadłowski jest bezwarunkowo uczciwy; tak o nim słychać i to widać, gdy się go pozna.
Składając w głowie szczegóły rozmowy z ministrem, szedł nieuważnie po ulicy Zarwańskiej — aż go ocucił z zadumy zbliżający się hałas i zastanowiło spostrzeżenie, że publiczność przystaje na chodnikach, oczekując na jakieś widowisko. Niebawem poznał w nieskładnem wyciu tłumu „Czerwony sztandar“, pieśń nienawiści, którą słyszał już nieraz za rządów Wichrowatego. Nie z prostej ciekawości przystanął w sze-