— A nasze meble? — zapytał Joaehim z niepokojem.
— Panna Malankowska ma zamiar wyprowadzić się natychmiast. Ma jej to ułatwić Robert, z którym jest ona w coraz lepszem porozumieniu. Gdyby jednak nie zdołała przenieść się natychmiast, meble nasze jutro, lub pojutrze zostaną opakowane i wysłane do Znojna. Zajmie się tem van der Winder, a nikt, jak on, nie potrafi deptać po piętach robotnikom i zarządowi kolei.
— Tak, to dzielny człowiek. Zostawiasz go nadal przy sobie?
— Ależ naturalnie. Znalazł mieszkanie, gdzie i ja będę miał swój pokój z osobnem wejściem, na przyjazdy do Cudna. Jego zaś potrzebować będę do rozmaitych przedsiębiorstw, a najprzód do krochmalni, którą zakładamy w Znojnie. Robią się już plany i kosztorysy.
Joachim zacierał ręce, czego nigdy dawniej, w Cudnie, nie widziano. Potem, chcąc wyczerpać wszystkie powiadomienia, których pragnął, odezwał się nawiasowo:
— No... a z Lodzią?..
— Pożegnałem się z nią czule i obiecałem częste powroty do Cudna. Chciałem dla niej kupie niewielki sklep z kapeluszami, do których ma talent, ale — nie kupiłem. Zapytałem, czy woli ten sklep, czy przeznaczoną na niego sumę
Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/254
Ta strona została przepisana.
— 248 —