Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/270

Ta strona została przepisana.
—   264   —

lecia, ale inne dwory dostarczają podobnych rzeczy nierównie wspanialszych. Joachim, za biedny na zbieracza starożytności, lecz smakosz estetyczny, zebrał trochę lepszych mebli czeczotkowych i wyrazistszych gratów do izby przezwanej małym salonem. Reszta nadawała się zaledwie do użytku. Do poszukiwania skarbów ukrytych po piwnicach, lub w grubości murów, prędko się zniechęcił, bo ogólny styl domostwa świadczył o skromnej tylko zasobności.
Edwin myszkował dziś po domu wcale nie dla szukania szczątków i zabytków, lecz dla zdania sobie sprawy ze stanu budynku, który chciał gruntownie przerobić. Wybrał się na strych dla sprawdzenia wiązań dachowych.
Strychy dworów cudeńskich mają swą specjalną fizjonomję i wymowę. Gdy nawet dwór jest czysto utrzymany, Strych musi być koniecznie brudny. W trójkątnej przestrzeni poddasza bywają odgrodzone deskami odcinki i skrytki, ale przeważnie są otwarte kąty, w które całe pokolenia pchają różne graty, pożałowane na wyrzucenie, jednak wygnane z ludzkich mieszkań. Strych pachnie nieodmiennie sadzą kominów, staremi pakułami i wonią zimowych jabłek. Jest obowiązkowo ciemny, rzadko oświetlony przez minimalną lukarnę, najczęściej tylko przez drzwi u ścian szczytowych, między któremi zalega drewniany chodnik, łopocący roz-