Ciepły kwiecień, mokry maj —
Będzie zboże, jako gaj.
Od paru dni powtarzał sobie Edwin Szaropolski wierszowany ten horoskop, którego dopiero się nauczył. Ale mądrość ludowa zawarta w przysłowiu nie przewidywała innych warunków udatności zbiorów.
Kwiecień był istotnie i zapowiadał się nadal ciepły. Roślinność z każdym dniem weselej ozdabiała zimową szarzyznę; roztopy minęły jakoś niepostrzeżenie; na wyższej roli, przy siewie, kurzyło się już za broną. Pomyślności robót rolnych zagrażały jednak skutki wojny i niedbałości poprzedniego właściciela. Sprzężaj był niedostateczny i srodze wymizerowany; siewnik, odziedziczony po Kulińskim, bardzo daleko odbiegał od idealnego typu „Superior“. Co gorsza — zaniedbano podorywek jesiennych, a niektóre niwy od paru już lat leżały ugorem. O sprowadzeniu sztucznych nawozów, albo lepszych narzędzi z zagranicy nie można było na-