tem, aktorem. Ten, oglądany zdaleka, miał pozór skończonego dżentelmena; zbliska wyglądał jednak niedokończony, zwłaszcza w szczególe głowy, ile że nie była tutaj, poza sceną, zrobiona na żaden charakter. Zresztą był popularną w Cudnie figurą i zawołanym knajpiarzem. Edwin go nie szukał, ale skoro go spotkał, przysiadł się do niego.
Przy stole był jeszcze jeden pan, nazwiskiem Wurm — pochodzenia niewiadomego, jednak poeta polski. Jako takiego przedstawił go Robert, dodając, że jest dyrektorem kawiarni i „bajecznym kawalarzem“. Wurm był gładki, ubrany z wyszukaniem barw i zarysów, zniewalającem kobiety z doraźnemi aspiracjami, uśmiech miał pieprzny, spojrzenie figlarne — wogóle pozór taki, że agent policji, szukający w tłumie sprawcy świeżej zbrodni, na pierwszego Wurma zwróciłby Uwagę.
W kawiarni można było dostać i potraw gorących. Szaropolski zamówił sobie coś do jedzenia, a tymczasem na estradę wstąpił p. Promieński, inny poeta polski, w rodzaju satyryczno-naśladowczym. Gdy się ukazał, był wcale niepozorny i do zwykłego gościa podobny. Ale zapomocą paru pociągnięć po głowie, po twarzy i po ubraniu przeistoczył się w moskiewskiego urzędnika, i w monologu, pełnym werwy, przed-
Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/38
Ta strona została przepisana.
— 32 —