wybryki pornograficzne. Sam Wurm wystąpił z utworem oryginalnym, zatytułowanym „Wołanie przepaści“, wcale nie wesołym, gdyż warczało w nim od piorunów i buchało specyficznym swędem, który stanowił oryginalność poezji Wurma. Rozgłos tego poety sięgał daleko poza granice kawiarni; tylko dla walki o byt raczył tu być dyrektorem. Po kilku minutach szybowania zstąpił z wyżyn estrady i powrócił do niemieckiego szampana.
A w przerwach programu artystycznego raz po raz jakaś para zrywała się do tańca.
Gdy Wurma nie było przy stoliku, Edwin zagadnął Roberta:
— Powiedz mi, czego oni tu chcą? do czego to wszystko zmierza?
— Do czego?... do zabawy — odrzekł zdziwiony Robert.
— Ej nie — to jakieś stowarzyszenie... jakaś robota — — —
— Utop, Edwinku, filozofję w winku — zaimprowizował Robert dowcipną odpowiedź.
Edwin zaś przypomniał, że Robert to nie Joachim i że nie warto z nim gadać o głębszym sensie pospolitych objawów życia.
Gdy Wurm powrócił do stolika, jakaś dama młoda i strojna podeszła do niego.
Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/42
Ta strona została przepisana.
— 36 —