— Hrabina! — szepnął Robert na ucho Edwinowi — prawdziwa hrabina, słowo ci dają.
Owa dama zapraszała Wurma do tańca.
— Jak to? mnie?! — pytał Wurm, wskazując palcem na swój front barwnie skombinowany, z wyrazem ogromnego podziwu.
Publiczność śmiała się, gdyż co wieczór zdarzała się ta sama scena i codzień Wurm się dziwił.
Poszedł jednak w tany z hrabiną; wykonał „one step’a“ pełnego dyskretnej zuchwałości i semickiej elegancji, ku wielkiemu zadowoleniu sali.
Uśmiechnął się i Edwin; w miarę, jak popijał wina, coraz łatwiej na śmiech mu się zbierało. Aż uczyniło mu się tak raźnie, że sam zatańczył z bosą tancerką, teraz już obutą, której wyszkolone nóżki, błyskając z pod krótkiej, powiewnej sukni, dawały śliczne wzory taneczne.
Wdał się następnie z tancerką w konwersację. Nazywała się po ludzku, nie tak, jak przeważna część kolegów, bo Marja Malankowska, urodziła się w Chudnie i nie można jej było nawet posądzić o pochodzenie semickie. Włosy miała bardzo jasne, wyraz twarzy pogodny i szczery, układ niewinny. Dowiedział się Edwin, że Panna Malankowska jest tu zaangażowana tylko na miesiąc, że pragnęłaby występować na scenach większych i zużytkować inne swoje talenty,
Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/43
Ta strona została przepisana.
— 37 —