cił część tegoż w drodze, loco Amsterdam. Fasola powinna była stamtąd przepłynąć do Gdańska za dni kilka.
Trudniejsza sprawa była z suknem. Zabiegi o nie prowadził Szaropolski osobiście przez znajomych swych w Londynie i zdążył już otrzymać dwa powiadomienia ostudzające zapał do interesu. Intendantura angielska rozprzedawała sukno tylko wielkiemi partjami po 100 tysięcy yardów i nie dawała kredytu. Te utrudnienia można było przezwyciężyć, lecz wypadało koniecznie sprzedać owe 100,000 yardów komuś zasobnemu w Cudnie, któryby je zapłacił z góry, bo prywatne zasoby Szaropolskicgo nie starczyły na taką operację. W tem był sęk, gdyż handel suknem opanowany był rzeczywiście przez Rosendufta i jego współwyznawców, jak słusznie twierdził Józef Szaropolski, siodlarz. Oddanie wynalezionego w Anglji sukna w takie ręce wydało się Edwinowi niepodobieństwem; jego antysemityzm nie był bynajmniej zdecydowany, ale Szaropolski chciał właśnie przysporzyć współobywatelom szybko ciepłej i taniej odzieży, nie zaś — popierać paskarstwo. Poszukiwał tedy innego potężnego nabywcy ze sfer filantropijnych, a wreszcie i z urzędowych, jeżeli nie będzie można zrobić inaczej. Oskarżenia kuzyna, siodlarza, były gołosłowne, przesadne i zbyt już generalne, jak tego dowodził dyrektor van der
Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/97
Ta strona została przepisana.
— 91 —