Strona:Józef Weyssenhoff - Forminga.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.
19

i zakon ojców zwietrzały. Piękna jesteś! kochamy cię!
Trzeci, przybrany w grzechotki błazeńskie, udawał koguta, a pianie jego znaczyło tyle co i poprzednie głosy.
Była zaś od brzegu do łodzi jakoby drabina położona przez morze z głazów płaskich, dogodnych pod stopy idącego raźnym krokiem.
I pochlebiło Formindze, że wszyscy mężowie, niepomni nawet pięknych swych towarzyszek, wielbili zgodnie ją jedną hołdem rozbrzmiewającym. A w zaczarowanem woniami powietrzu uczucia poziome nabierały ponęty, nazwy zaś puste czyniły złudzenie rzeczy wielkich.
Skoczyła Forminga na pierwszy od brzegu głaz — i stanęła.
Przyszedł jej na myśl Leukos, który tam dla niej dźwiga głazy — i oczy zakryła dłonią.
Ale dostrzegłszy jej krok pierwszy, towarzysze zabawy ozwali się gromką pochwałą i zdwojonem zapraszaniem.