— A nie! koniecznie amazonkę stylową! Ja pani dostarczę modeli rozmaitych — mam taką książkę francuską: Les sports à travers les âges.
— Dobrze... Któż tam będzie jeździł? Znam panią Granowską, ale tego księcia — nie.
— Przedstawię go pani — — Zresztą niekoniecznie trzeba znać wszystkich, tylko, swoją parę — — Jeżeli pani pozwoliłaby służyć sobie za rycerza... albo nawet za pachołka?...
— Naturalnie; gdybym jeździła, to tylko z panem.
Oleś skłonił się, mocno zadowolony, bo nie przywykł do nadmiernej uprzejmości panny Bronieckiej, i sądząc, że już posiadł obietnicę udziału w karuzelu, który mógł być stanowczy w jego życiu, mówił z ożywieniem:
— W takim razie, możeby pani była już tak łaskawa wybrać kostjum i dla mnie, dostosowany do pani stroju?
— Niech pan najprzód pokaże tę książkę — — Nie wiem, jakbym wyglądała w takich fiokach — nie jestem ani trochę Louis quinze...
— Owszem! widzę panią doskonale — — jako pasterkę. A ja się znam na tem, śmiem powiedzieć.
— Na czem się pan zna?
— Na tem jak może wyglądać piękna kobieta... przestawiona w inne warunki. Pani jeździ dobrze konno? prawda?
— Jeżdżę tam... naturalnie, że jeżdżę. Najlepiej lubię po męsku.
— Três moderne! ale w tej kombinacji niemożliwe. Pani może cudownie wyzyskać swój typ
Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/176
Ta strona została przepisana.
— 168 —