Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/268

Ta strona została przepisana.




XIX.

Stefan Czemski siedział w Warszawie, na Pawiaku, przy ulicy Dzielnej, Obiecywano mu wolność już dwa razy na terminy, które upłynęły jednak w więzieniu; te dni zawiedzionej nadzieji były najcięższe. Zresztą nie przeklinał dni więziennych, podczas których przemyśliwał wiele i porządkował swe myśli. Miał nawet w tych murach trochę chwil jasnych, tem jaśniejszych, że oprawnych w mrok powszedni, jak ten list Manieczki do ojca jego — z opłatkiem — i przynoszone mu przez ojca dowody życzliwości czynnej od osób mniej mu znanych, na których sympatje nie liczył uprzednio.
Ze strony tych osób była to może tylko kurtuazja, ale pamięć Manieczki o więźniu płynęła chyba z głębszego źródła. Wspominał ją z przyszłego roku, ponętną i niezależną, wspominał z rozmów w salonie pani Obichowskiej, już gorących, ideowo poufnych; chował wreszcie w pamięci jej obraz z ostatniego dnia wolności. Przecie to była już narzeczona, nie przez wyraźne umowy, lecz przez mocniejsze obietnice serc. Przekonam się teraz, jak taka panna z feodalnej szlachty zapatruje się na podobne zobowiązania niesformułowane. Może o nich zapomnieć bez jawnej skazy na swym