— Tak — odpowiedział Czemski — co do umówionych działań publicznych. Ale akcja ogólna, myśl całego narodu nie może być biurokratyczna. Składa się z wolnych pomysłów i dążeń indywidualnych.
— Mogłoby tak być w jakiemś wymarzonem społeczeństwie. Ale w naszem? — — Nas gnębi zorganizowany system, trzeba się bronić zapomocą innego zorganizowanego systemu.
— Dobrze to mówić! — rzekł gorzko Broniecki — ale organizuj tu, gdy ci z pod ręki wyrywają robotę. Tak samo, jakbyś chciał siać w tę śnieżycę.
— Wiosna przemoże, nie dziś, to jutro — rzekł Godziemba.
— I pękną więzy — dodał Czemski.
— Bodajby! bodajby! — żyli sobie wszyscy.
— A cóż o wojnie, panie Jerzy? — będzie?
— Kto wie?... J a tymczasem robię wszystko tak, jakbym się jej nie spodziewał.
Umilkli trochę, rozważając.
Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/309
Ta strona została przepisana.
— 301 —