Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Naogół sympatyczny. Dużo go wolę od towarzysza, którego czasem przy nim spotykam — Czeremuchina. Popowicz, rumiany i zgrabny, jak panna, w mundurze podoficerskim. Mówi o nim sam Tomiłow, że „rakalja“ ale chłopak użyteczny, bo gładki i śliski.
W tych czasach trzeba zgarniać i formować wszystkich ludzi użytecznych, jak podczas wojny, do pospolitego ruszenia. Nie pora kręcić nosem, kto sympatyczny i przyjemny w obejściu. Siły tylko mierzyć i stosować.
I pośród naszych są postacie na pozór wstrętne, naprzykład ten Rubin Held, z głową kreta czy nietoperza w okularach. Ale tęgi publicysta, organizator, siła nie do pominięcia. Bo siły rdzennie krajowe wcale niedostateczne i rozrzucone.
Chwila historyczna jest, pomimo swej grozy, wspaniała. Exsurgit leo ex tribu... Japan! Powstał z pokolenia Japan lew morski nieznany i niespodziewany, okazał, czem się zwycięża: zgodnem w masach przeświadczeniem i cywilizacją. Wojna dowiodła zarazem nieudolności mechanizmu kierującego Rosją, obudziła naród, otworzyła mu oczy. Teraz niech obudzony Eljasz z Muromu pokaże, czy dźwignie swą ziemię.
Tomiłow chodzi temi dniami ponury, jak zwierz w klatce. Tam, daleko, nad morzami Czarnem i Bałtyckiem, już nie same żelazne obręcze protestów i strajków ściskają rząd; ukrop walki czynnej wyrywa się z łona ludu. Niedobite przez Japończyków pułki zaczynają poczuwać się do solidarności z ludem. Bunt załogi „Patiomkina“, Odesa, Kronstadt, Lipawa — zapaliły w kilku miejscach ten ogromny płaszcz z juchtu i samodziału, którym się otula rząd strwożony.

105