Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/124

Ta strona została przepisana.




1 października 1905.

Doznałem dzisiaj wrażenia przerwy w paśmie dni roboczych, jakby mnie kto odwołał i przypomniał o młodości, o tem, że jesień piękna. Ale tylko na chwilę, po otrzymaniu listu od pani baronowej Paugwitz.
Nie pierwszy to. W styczniu 1900 r. doszło mnie zawiadomienie o ślubie panny Latzkiej z łatwym do odgadnienia jej konkurentem z Hagi, obecnym mężem. Wydało mi się to wówczas jeszcze gorzkiem. Dzisiaj rozumiem i prawie pochwalam ten projekt normalny. Wszystko, co wiem o dawnej mojej (!) dzisiaj baronowej Heli, zgadza się i dorysowywa jej postać. Jest podobno damą wpływową, otoczoną przez polityków 1artystów. Chciała zgromadzić w ręku największą ilość atutów i dopięła swego. Jest córką prawie ministra (czemś tam Latzki został ostatniemi czasy w ministerjum pruskiem), nosi nazwisko arystokratyczne, — a zamiłowanie do sztuki jest także strojem do twarzy kobiecie, poszukującej wyższości i panowania; w Berlinie może nawet łatwo uchodzić za znawczynię. To wszystko nie są zbrodnie, a jej zachowanie się niegdyś względem mnie dowodzi tylko temperamentu skutecznie pohamowanego przez roztropny namysł. Opowiadano mi także o jej późniejszych wycieczkach w dziedziny wrażeń zmysłowych — ale tego sprawdzać nie mogłem, ani chciałem. Zresztą nic mnie to nie ob-

112