Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/134

Ta strona została przepisana.

że nikt z kolegów jej się nie wystrzega, jako osoby innych przekonań. Każdy wie, że panna Czadowska nie zdolna byłaby kogokolwiek zdradzić, że nawet gdyby z powodu pozorów zadawania się z nami pociągnięta była do odpowiedzialności, wolałaby się raczej dać uwięzić, niż nas wydać. Taka towarzyszka nie należąca do partji, ogólnie lubiona i szanowana, której nawet pozwalamy mieć odrębne zdanie.
— Ech, bo pani jest szowinistką!
Albo:
— Bo pani jeszcze za młoda! Tolerujemy obie te wady dla jej prawdziwej dobroci i zapału do rewolucji, którą jednak rozumie po swojemu. Radaby wszystkie ohydy i niedole obecne usunąć bez krwi rozlewu, jakimś cudem apostolstwa. Nie marzy tylko dziecinnie, lecz praktykuje. Uczy tam jakieś dzieci po piwnicach i poddaszach, rozdaje broszury, według swego wyboru, zapala się nawet do niektórych robót naszych, szczególniej do strajków politycznych. W tym roku zupełnie ją pochłonął strajk szkolny. Tu ja nawet nie mogę jej sprostać zapałem. Popieram ten strajk, bo... trzeba go mieć w ręku. Inaczej stanie się atutem w ręku innego stronnictwa. Ale rzecz sama przez się jest mocno ryzykowna: jeżeli doprowadzi do pożądanego skutku jutro, pomysł będzie genjalny; jeżeli nie — mogą go kiedyś nazwać i zbrodniczym. Tych niedojrzałych rewolucjonistów mamy już za dużo, a wykształconej młodzieży coraz mniej...
To jest jedna z kwestyj najcięższych, o której nikt nie ma jasnego pojęcia; kwestja wysoce drażliwa moralnie, dramatyczna i pilna do rozstrzygnięcia. Chyba że jutro — —

122