Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/141

Ta strona została przepisana.

liczył pan na mnie przez 48 godzin — dzisiaj zaś dziękuje Bogu, lub sobie — co pewniejsze — że się stało inaczej.
— Wykład mojej ewolucji psychicznej — odrzekłem — zbliżony może do prawdy, ale pozbawiony wszelkich złudzeń. A żyje się także złudzeniami; są ono winem życia.
— Szukajmy najprzód szkieletu realnego w sobie i w doświadczalnych przez nas objawach cudzego życia. A złudzenia o których pan mówi — to rozkosz fizyczna, która także bez szkieletu realnego nie obejdzie się.
— Pani lubi filozofję?
— Namiętnie! Nawet powiedział mi profesor Gans, którego często widuję... Ale poco to? — Lubię także — pasjami! — czuć w ręku ster losów wielkiej ilości ludzi, prowadzić ich tam, gdzie ja chcę. Urodziłam się na wielkorządczynię.
— — Niech pani wypromuje barona Paugwitza na kanclerza państwa niemieckiego.
— To bydlę!
— Ha, przepraszam, nie przypuszczałem.
— Tyle z niego pożytku, że ma stosunki u Dworu, których czasem także mi potrzeba.
— To pani ma, jak widzę, bardzo szerokie plany?
— Bardzo. Mówić o nich będziemy dużo, bo pan tu przecie jest na moje usługi?
— Według sił i możności.
— Mam także zamiary, które pana będą gorąco obchodziły. Chcę tutaj przyłożyć rękę do ostatecznego spełnienia waszych pragnień.
— Sądziłem, że ojciec pani?
— Działamy w zupełnem porozumieniu.

129