Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/205

Ta strona została przepisana.

Wolałbym inne zwiedzone z Helą mieszkanie jej przyjaciółki pani von Boltz, gdyby nie jakaś trwożna zagadkowość tam błąkająca się. Mieszkanie oddalono od śródmieścia, w jednym z kilkuset stojących rzędem domów bez fizjognomji, oznaczonym wysoką liczbą i jeszcze z dodatkiem litery b, zdaje się przepadać w powodzi mieszkań podobnych i takich samych, jaskrawo barokowych wykuszów. Ale wnętrze jest przyjemne, pachnące, zagospodarowane przez wykwintną i zmysłową kobietę.
Kazała mi Hela stawić się tam na umówioną godzinę, dając mi adres matematyczny:
— Siądziesz do tramwaju (liczba), zmienisz potem na inną linję (znowu liczba), wysiądziesz na przystanku X — odnajdziesz dom (liczba i b) — schody drugie na lewo, drugie piętro — i zapytasz o panią von Boltz.
Zapisałem to wszystko na kartce, którą mi Hela przy sobie kazała potem zniszczyć — i znalazłem się, jak przesyłka pocztowa, na miejscu o godzinie oznaczonej. Drzwi otworzyła mi Hela.
Zadziwiłem się:
— Jakto? pani sama?
— Sama jedna; niema nawet służącej.
W mieszkaniu była rzeczywiście sama tylko Hela, rozbawiona mojem zdziwieniem, bez kapelusza, ubrana po domowemu i gospodarująca, jak u siebie.
— Możesz się rozkrochmalić — wołała do mnie — nie trzymaj-że tego „melona“ przed sobą, jakbyś mi go przynosił w ofierze! Mojej przyjaciółki niema w domu, a gdyby wogóle nie przyszła, podziękuj mi za to — — —
Upłynęło kilka minut, zanim się przyzwyczaiłem i przekonałem, że po tem cudzem mieszkaniu można

193