Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/22

Ta strona została przepisana.

że mam właściwie w sali znajomych — pana Wawrzyńca Latzkiego — Ekscelencję! — z córką. Niemcy, polskiego pochodzenia. Dwa razy w życiu spotkałem tego matadora, w Warszawie i w Berlinie; córki nigdy; wiem tylko, że Latzki ma córkę jedynaczkę i to jest pewno ona, bo ona podobna do ojca, o ile taka ładna główka dwudziestoletnia może przypominać poważną, trochę gorzką, trochę otłuszczoną i łysą głowę Ekscelencji. Ukłoniłem się tylko zdaleka, bo moje miejsce w sali wypadło mi na przeciwnym krańcu przekątni.
Latzki bierze zapewne udział w Konferencji, czego dowodem jest chociażby to, że jako trzeci przy stole siedzi, zdaje się — Wiliam Thomas Stead (szkoda, że nie zapytałem starszego kelnera). Przypuszczalny Stead — apostolska głowa — jest w koperczakach do panny Latzkiej. Widzę tę trójkę malowaną w przeciwległym końcu sali, bo słów dosłyszeć nie mogę. Rozmowa trwa ciągle między Stead’em i panną. Ojciec uśmiecha się tylko aprobacyjnie do córki. A ta mała musi być srodze wygadana i próbuje zabawnie swego wdzięku na podstarzałym działaczu, który odpowiada z zadowoleniem i zaczyna szkicować torsem jakieś pozy gladjatorskie. Kwiatek różowy, podany mu przez młódkę, waży w ręku i wącha. Apostoł pokoju wydaje się zaniepokojonym.
Tęga głowa ten Latzki; i, o ile sądzić można z jego odezw w słowie i druku — nasz przyjaciel. Choć bierze udział w rządzie pruskim, należy do liberałów i przysłużył się nam już parę razy w dyskusjach o komisji kolonizacyjnej. Ekonomista też silny; ma podobno grube pieniądze.



10