Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/249

Ta strona została przepisana.




10 lutego 1906.

To, co kilka dni temu było senną zmorą, staje się powoli przeświadczeniem. Ani Tomiłow nie wrócił, ani nie nadeszły żadne wieści, które pozwoliłyby optymistycznie tłumaczyć to śmiertelne milczenie od strony Berlina. Owszem — nadeszły przeciwne; pani baronowa ma się dobrze; gazety berlińskie wymieniają jej obecność na balu dworskim i na operze.
Ja zaś pozostaję w Warszawie przez brak energji czy przez odwagę — sam już nie potrafię siebie osądzić. Nie zatrzymuje mnie nawet stan zdrowia Piasta, już lepszy; poprostu nie pilno mi ujrzeć ostateczną jasność w stosunkach moich i naszych do ludzi berlińskich.
Wytłumaczyć ich działania optymistycznie — coraz trudniej. Rząd pruski, w którym przecie bierze udział i „nasz“ Latzki właśnie w zakresie finansów, wspiera działania rządu rosyjskiego przeciwko ruchowi wolnościowemu. Akcja ta występuje coraz jaśniej w stosunkach urzędowych. Zdradliwe zatem na obie strony wyglądają czynne sympatje Latzkich do tegoż ruchu wolnościowego u nas.
Jedna akcja nie chybia — to podtrzymywanie żydowstwa przez zgodne głosy prasy berlińskiej; jedne wyraźnie walczą za udzielne prawa Żydów, drugie milczą w tym względzie, ale nie występują nigdy w kierunku przeciwnym. Żydzi też tutejsi otrzymują

237