To, co kilka dni temu było senną zmorą, staje się powoli przeświadczeniem. Ani Tomiłow nie wrócił, ani nie nadeszły żadne wieści, które pozwoliłyby optymistycznie tłumaczyć to śmiertelne milczenie od strony Berlina. Owszem — nadeszły przeciwne; pani baronowa ma się dobrze; gazety berlińskie wymieniają jej obecność na balu dworskim i na operze.
Ja zaś pozostaję w Warszawie przez brak energji czy przez odwagę — sam już nie potrafię siebie osądzić. Nie zatrzymuje mnie nawet stan zdrowia Piasta, już lepszy; poprostu nie pilno mi ujrzeć ostateczną jasność w stosunkach moich i naszych do ludzi berlińskich.
Wytłumaczyć ich działania optymistycznie — coraz trudniej. Rząd pruski, w którym przecie bierze udział i „nasz“ Latzki właśnie w zakresie finansów, wspiera działania rządu rosyjskiego przeciwko ruchowi wolnościowemu. Akcja ta występuje coraz jaśniej w stosunkach urzędowych. Zdradliwe zatem na obie strony wyglądają czynne sympatje Latzkich do tegoż ruchu wolnościowego u nas.
Jedna akcja nie chybia — to podtrzymywanie żydowstwa przez zgodne głosy prasy berlińskiej; jedne wyraźnie walczą za udzielne prawa Żydów, drugie milczą w tym względzie, ale nie występują nigdy w kierunku przeciwnym. Żydzi też tutejsi otrzymują