polskim, czy nim nie jest? — — Piast jest zapewne rojalistą w tym wypadku?
Śmieszność i znowu śmieszność, mój aniele.
Śmieszność, dla której jęczymy w niewoli! Tak krwawo można sparodjować nasz emigracyjny sen o wielkości. — — Wahał się ciągle między skrajnym romantyzmem politycznym, a... Krapulińskim i Waszlapskim.
Jednak pan Wojciech Piast nie mieści się między temi biegunami typu emigracyjnego. I żyje dotychczas. Przecie wczoraj, w Hadze, dyskutował o najważniejszych sprawach europejskich, gromił ten tłusty kongres obłudników, wyfraczonych prokurentów Przemocy, udających apostołów i wysłańców Temidy.
Zaczynam już pisać stylem stryjowskim.
Może Piast jest niepraktyczny, bo upominać się u stada wilków o krzywdy owiec jest systemem beznadziejnym co do skutku. Z innego punktu widzenia — Piast stwierdza przy sposobności żywotność sprawy naszej, przypomina ją rządom, budzi w nich, jeżeli nie sumienie, to przynajmniej rachubę polityczną, z której wypaść może pożytek wilczy — i nasz?
Widziałem go takim raźnym, młodszym ode mnie. Tylko gdy go niema, majaczy mi jego postać przygnębiona, idąca drogą bezmiernie długą, w starym, starym płaszczu, z teką Temidy pod pachą, z tobołem gratów na plecach. Mija domy zamknięte, cudze — depce ziemię twardą, nie swoją, a nogi mu drżą, a oczy pałają.
Naprzeciw jedzie wózek holenderski z polerowanemi naczyniami pełnemi tłustego mleka. Powozi rumiany mężczyzna, obok wystrojona, uśmiechnięta kobieta. Oj, mleka by się pewno chciało napić staremu
Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/78
Ta strona została przepisana.
66