Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/118

Ta strona została przepisana.




VIII.

Powracając od stacji kolei do rodzinnej Radogoszczy, Dosia powoziła sama parą pięknych koni, zaprzężonych do breku, siedząc na koźle, a odesławszy woźnicę na tylne siedzenie. Że zaś pora była południowa i dzień roboczy, panna zboczyła na odległy folwark, w którym dawno już nie była, dla dokonania pobieżnej chociażby inspekcji. Na okólniku folwarcznym zjawił się natychmiast ekonom, przywykły do zdawania raportu panience, właściwej administratorce Radogoszczy, gdyż ojciec jej, pan Robert Tolibowski, coraz rzadziej przesiadywał w domu i zdawał chętnie trud administracji na córkę, był tylko jeneralnym kasjerem, przed sobą samym odpowiedzialnym. Ekonom Vierzig, Polak z niemieckiej rodziny, od paru pokoleń pozostający na służbie w Radogoszczy, młody jeszcze i wyglądający z waszecia, przystąpił do ucałowania rękawiczki panny Doroty z pewną swobodą, niemal przyjacielską, gdyż panna Tolibowska, często szorstka i obcesowa w stosunku do ludzi swego towarzystwa, obchodziła się bardzo łaskawie i delikatnie z ludźmi należnymi od niej i ze służbą.