Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/126

Ta strona została przepisana.
—   124   —

ślał: czy też Doda nie kocha się w Skuminie? Jął o niego wypytywać, gdyż go nie znał:
— Czy ten twój Janek jest przystojny?
— Jak się komu podoba. Naogół mają go za pięknego.
— A ile ma lat?
— Nie pytałam. Trzydzieści kilka.
— A pieniądze ma jakieś?
— Przecie papuś wie, że jest zrujnowanym kresowcem. Jego rodzina miała przed wojną ogromne dobra w dzisiejszej Litwie, teraz — nic. Pracuje na chleb.
— Gdzież to on pracuje naprzykład?
— W Banku Ziemiańskim w Poznaniu.
— Jakto? Przecież ja tam jestem w kontroli i nic nie wiedziałem!
Zadziwiła się i Dosia, bo ona też nie wiedziała, że ojciec ma jakiś urząd w tym banku, niezbyt czynny widocznie.
— A któż go tam wkręcił?
Dosia wzruszyła tylko ramionami, nie decydując się odpowiedzieć szczerze, że wuj Ambroży wyrobił Janowi to miejsce, nie chciała zaś podsycać niechęci ojca do Skumina.
Nie zgadła jednak, że ojciec nabierał właśnie ciekawości do tego młodzieńca, rzucającego czar na kobiety, bo i Doda wydawała się nim zajęta. Mógłby to być zięć ozdobny, chociaż goły. Niepoślednim urokiem dla Tolibowskiego było historyczne nazwisko