Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/128

Ta strona została przepisana.
—   126   —

— Gospodarstwo tak jest nakręcone, że pójdzie samo — ogłaszał pan Robert z dumą, jakby je dopiero co sam nakręcił.
W rzeczywistości zaś nie sprawdził nawet rozkładu płodozmianu przy rozpoczętych siewach jesiennych, a w gabinecie swym, przez kilka dni ostatnich, pisywał głównie listy do pani Matyldy, Niemki, kobiety bardzo wybrednej nietylko dlatego, że rozwiodła się już z trzema mężami, lecz że znalazła nareszcie w ostatnim swym wybrańcu, Robercie, człowieka równego sobie w poglądach, w aspiracjach i w polocie myśli. Dla niej to urządzono w Radogoszczy dwa damskie pokoje, na wypadek jej przyjazdu.
Gospodarstwo zaś, pomimo, że je nakręcał sam pan Robert, a może właśnie dlatego, że je nakręcał, nie szło zupełnie regularnie. Założone niegdyś dobrze jeszcze przez dziada obecnego właściciela, szwankowało dzisiaj w budynkach, nie odnawianych i nie zreformowanych nowożytnie. Szwankowało i w wydajności pól, którym poskąpiono sztucznych nawozów. Miało i inne braki, którym pan Robert nie zaradzał, wywożąc ciągle dochody do Berlina na tajemnicze operacje. Chociaż Dosia starała się usilnie utrzymać gospodarstwo na stopie nowożytnej, nie miała jeszcze czasu do osiągnięcia stanowczych ulepszeń, ani dostatecznej fachowości. Na uniwersytecie przez parę lat studjowała literaturę, nie agronomję.
Ale naogół Radogoszcz nie miała pozoru ani opuszczonego, ani przymierającego ze starości, jak niektóre majątki ziemskie innych prowincyj polskich.