Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/145

Ta strona została przepisana.




X.

Ambroży Radomicki przyjechał tym razem do Poznania nie specjalnie na kolację resursową, lecz na zebranie ziemian, które sam zwołał do Bazaru na dzień następny po kolacji. Lubił on stosunki towarzyskie, u siebie i gdzie indziej, dbał nawet o żywe tętno i ozdobność tych stosunków, ale właściwym celem jego życia było wykonanie obowiązków, które sobie zakreślił. Należał do rzadkiej odmiany ludzi, którzy kochają obowiązek i pełnią go z rozkoszą, nie zaś do tych, którzy mu się poddają ze wstrętem i odwalają go, byle zbyć, jak ciężar jakiś nieznośny. Miał sobie za obowiązek doskonałe urządzenie swego warsztatu ziemskiego i wogóle pomnożenie majątku, który w jego ręku był siłą dobroczynną. Miał też szczere i mocne pragnienie przysporzenia dobrobytu ogółowi rodaków, a pojęcie tego ogółu sięgało krańców Rzeczypospolitej, streszczało się zaś w granicach Poznańskiego i Pomorza. Żywił w sobie ten patrjotyzm czynny i realny, który cechuje wybitnych obywateli wielkopolskich.