Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/189

Ta strona została przepisana.
—   187   —

— Nie wiem. Ja go już niedobrze rozumiem.
Niebardzo wielką odniosła pociechę z tych wyznań panna Radomicka, przyrzekła jednak przy okazji coś napomknąć Ambrożemu.
Tego samego dnia pan Dymitr Chalecki wyczytał w dzienniku warszawskim, że Jan Skumin został attache przy ministerjum spraw zagranicznych, i oznajmił o tej nowinie przy stole w Gdeczu.
— Może to lepiej — dodał od siebie uwagę. — W pracach finansowych wątpię, aby doszedł daleko. Ale w dyplomacji dojść może — ho, ho, zdolny to młodzieniec.
Nikt nie podtrzymał tego zdania, ani mu zaprzeczył, skąd pan Dymitr wyciągnął wniosek, że Skumin musiał tu komuś się narazić i był na indeksie. Jako sam zręczny dyplomata, zwrócił rozmowę na inne tory.
Wiatr zaczynał wyć po kominach, chłód błąkał się po większych salonach, które przy zamkniętych oknach wydawały z siebie woń muzealno-kościelną. Wieczorami zapalano ogień na kominkach, przy których nie rozbrzmiewały wesołe rozmowy, gdyż rodzina i domownicy przedstawiali tylko rozbite, niespojone przez wspólny interes jednostki.